Sensacyjną wygrana Warty zakończył się jej pojedynek z liderem Major Division ligi National – Gazelle SC. Zespół, który w dziewiiu wcześniejszych spotkaniach stracił tyko trzy bramki, musiał uznać wyższość Warty. Wygrała także Wisła – z Brusfa SC, aczkolwiek w minimalnych rozmiarach.
W First Dvision lider tabeli Zagłębie bezbramkowo zremisowało z Kosovą, co jeszcze bardziej skomplikowało sytuację w czołówce i w walce o awans do Major Division. Być może o wszystkim zadecyduje mecz Zagłębia z Repuliką Srpską, ale to dopiero 29 września.
Oto szczegóły
Major Division
WARTA – GAZELLE SC 1-0 (0-0)
Bramka: Amino Amirazi
Już w 8 min Warta powinna prowadzić, a do przerwy stworzyła siedem sytuacji strzeleckich, podczas gdy Gazelle tylko dwie. Jedyna bramka padła dopiero w 55 min. późnej Gazelle wprawdzie naciskało, ale nie zdołało wyrównać.
W Warcie debiutował 28-letni, były piłkarz z I lgi Meksyku.
WISŁA – BRUSFA SC 2-1 (1-1)
Bramki: Dawid Wiśniewski 2
Zacięty, wyrównany, bardzo trudny mecz. W niczym nie przypominał tego z wiosny, kiedy Wisła rozgromiła Brusfę 9-0. Tym razem przeciwnik zmobilizował znacznie mocniejszy skład, miał wprawdzie przewagę w posiadaniu piłki, ale o jedną bramkę więcej strzeliła Wisła. Zresztą stworzyła ona więcej sytuacji – dwukrotnie Dawid Wiśniewski był sam na sam z bramkarzem, a piłka po uderzeniu Artura Kurzyńskiego trafiła w poprzeczkę.
Jak padły bramki? Już pierwsza akcja meczy przyniosła Brusfie prowadzenie; wyrównał Dawid Wiśniewski w 15 min, który wyszedł na pozycje sam na sam i nie dał szans bramkarzowi. Druga bramka padła w nietypowych okolicznościach. Obrońca Brusfy podał nogą piłkę bramkarzowi na siódmy metr, sędzia podyktował rzut wolny pośredni, Wykonujący go Przemek Łyszczek podał do Wiśniewskiego a ten uderzył z całych sił w same „widły
First Division
FC KOSOVA – ZAGŁĘBIE 0-0
Pomimo sporej przewagi – zwłaszcza w drugiej połowie – i mnóstwa sytuacji, Zagłebie tylko zremisowało w meczu na szczycie. Łukasz Mikołajczak był sam na sam z bramkarzem i nie wykorzystał tej szansy; później piłka po strzale tego samego zawodnika wylądowała na poprzeczce; Jarek Cnota na odmianę trafił w słupek, a ponadto piękny jego stgrzła z dystansu z trudem obronił bramkarz. Zabrakło w składzie etatowego strzelca Łukasza Borysa i było widać.