Taki był Jurek Trojnarski…

Odszedł od nas wspaniały człowiek, oddany działacz i kibic, jakich niewielu mieliśmy i mamy w polonijnym środowisku sportowym. Pomimo nieuleczalnej choroby do końca żył swoim ukochanym klubem – AAC Eagels, przyjeżdżał na mecze.
Poniżej obszerne fragmenty  rozmowy, jaką przeprowadziłem z Jurkiem Trojnarskim jesienią 2017 roku, zbierając materiały do Sportu Polonijnego 2018) do rozdziału, poświęconego ludziom polonijnego sportu.
***
Pożegnanie Jurka Trojnarskiego nastąpi w niedzielę  30 września w Skaja Funeral Home, 7812 N. Milwaukee Ave w Niles, w godz., 3 – 9 p.m.
W poniedziałek 1 października Msza Święta Żałobna w St. John Brebeuf Church, 8307 N.Harlem Ave w Niles, po czym nastąpi odprowadzenie ciała na Maryhill Cementary, na miejsce wiecznego spoczynku.
****
A oto obszerne fragmenty wspomnień  Zmarłego, umieszczone w „Sporcie Polonijnym 2008””

Urodziłem się we Lwowie w 1940 ro ku. Miasto było zajęte przez Rosjan, ale rodzi ce uciekli do Polski po tym, jak ojcu, pracującemu na poczcie, udało się zdobyć papiery i przedostać na drugą stronę, do Sanoka. Ruskie na granicy nam wszystko zabrali, w jednej koszuli puścili. Ojciec uciekał przed Rosjanami, a złapali go później Niemcy. Trafił do Oświęcimia. Przeżył, miał dużo szczęścia, bo grał na trąbce w obozowej orkiestrze. Koniec wojny zastał go w Niemczech, skąd później wy jechał do Ameryki. Nas sprowadził do Chicago w 1958 roku – nie widzieliśmy się przez 15 lat.
W Sanoku doczekaliśmy się tzw. łączenia rodzin. Wtedy po raz pierwszy z Syberii  wypuszczono sporo Polaków…
Przyjechaliśmy do Ameryki, gdy miałem18 lat. Moje kontakty ze sportem zaczęły się od naj młodszych lat. Najpierw jako młody chłopiec próbowałem grać w piłkę w trampkarzach Stali Sanok. ale lepiej szłomi w hokeju.
Po przybyciu do Chicago, w latach 1958 i 1959 grałem trochę w Eagles, ale nigdy całego meczu. Na pewno nie byłem gwiazdą w tym sporcie. Do klubu trafiłem przypadkowo. Pewnego dnia w parku przy Grand Ave i Rockford spotkałem grających tam Ukraińców, zespół Lions. Z moim kolegą Lutkiem Kłokowskim przyłączyliśmy się do nich. Nie minęły dwa tygodnie, gdy Lions spotkał się z… Eagles. Mówię do Lutka; – To co my tu będziemy grali? Idziemy do Eagles.
I tak się stało. Lutek Kłokowski był dobrym bramkarzem, grał w pierwszej drużynie 5-6 lat. Ja tylko wchodziłem na 10-15 minut. Miałem szczęście występować z takimi sławami jak Gryzik (najlep –
szy moim zdaniem polonijny piłkarz w historii), Mróz, Iwanicki, Zyzda.
Gdy w 1961 przyjechała czwórka z krakowskiej Wisły, byłem już za słaby, by zmieścić się w składzie, nawet w rezerwie. Grał jeszcze Rysiek Znamirowski, ale on miał za sobą występy w reprezentacji Polski juniorów , więc w pierwszym zespole Eagles mógł grać przez blisko 20 lat. /…/

***
Potem spędziłem cztery lata w wojsku, z tego trzy pływałem na lotniskowcu. To były jedne z naj lepszych moich dni. Byłem młody, zwiedziłem kawał świata. Pływaliśmy po Pacyfi ku, w ostatnim roku służby także pod czas wietnamskiej wojny. /…/
***
Z językiem też nie miałem problemów. Gdy przyjechałem do Stanów, byłem młody. Do szkoły językowej nie po szedłem, tylko brałem przez pół roku lekcje prywatne. Szybko złapałem język. Gdy po dwóch latach służby w wojsku, przyjechałem na pierwszy urlop do domu, mama aż się za głowę złapała;
– Co ty syneczku tak kaleczysz  język?
A ja przecież przez dwa la ta nie miałem okazji wypowiedzieć słowa po polsku.
***
Gdy wróciłem do cywila, w Eagles grałem już tylko w rezerwie. W 1973 roku razem z Włodkiem Kościelnym i Wojtkiem Kuczajem założyliśmy drużynę oldboy ‘ów. Przez 11 lat byłem menedżerem tego zespołu. Nigdy nie udało nam się zdobyć mistrzostwa ligi, przeważnie kończyliśmy rozgrywki na drugim miejscu.

img162W hali, w najlepszym okresie Eagles, rok 1961.  Od lewej stoją: Roman Bawół, Joe Zyzda, Ryszard Znamirowski, Edward Szymeczko,  Zbigniew Kotaba, Włodimierz Kościelny, w czarnym garniturze Jurek Trojnarski,; klęczą – Joe Gyzik, Lutek Kłokowski, Staszek Domański                                                                     Foto Archiwum

“Przykleiłem” się na dobre do klubu. Od 1975, czy 1976 jestem po dzień dzisiejszy w zarządzie Eagles. Byłem w Radzie Dyrektorów (Board of Directors), a ta że wiceprezesem sportowym, menedżerem pierwszego zespołu – po raz pierwszy w 1983 roku (wspólnie ze Staszkiem Wokanem).
W 2008 roku przypada 50 lat moich związków z Eagles. Z tych pierwszych, dawnych lat zostało nas chyba tylko trzech – Józek Zyzda, Jurek Różański i Rysiek Znamirowski, chociaż ten ostatni już specjalnie się nie udziela. Jest jeszcze Matt Adamczyk, ale od szeregu lat przebywa na Florydzie . /…/
Moje córki mają do dzisiaj związki z Eagles – starsza Renata od pięciu czy sześciu lat jest sekretarką w klubie. Pomaga, udziela się w miarę wolnego czasu, którego nie ma dużo z powodu częstych zagranicznych, służbowych wyjazdów. No i ma męża Amerykanina.
Młodsza Ania wyszła za mąż za piłkarza Eagles Roberta Juszczyka.
Mają dwójkę dzieci – starszą Aleksandrę i 4-letniego Kubę. Będzie z niego niezły grajek, talent ma po ojcu. /…/
****

– Zauważyłem, że bardzo mocno przeżywasz mecze Eagles, ze często d chodzi z tego powodu do scysji z sędziami.
– “To mój sposób na pozbycie się stresu – przychodzę na mecz, krzyknę raz i drugi i mam spokój na cały tydzień. Sędzi owie znają mnie z tego. Wiele razy mnie wypraszali z boiska, nie zliczę ile zobaczyłem czerwonych kar tek. Był pewien grecki sędzia, gdy ja byłem menedżerem pierwszego ze społu. Gdy tylko zobaczył  że podnoszę rękę, by zaprotestować, od razu wyciągał dla mnie czerwoną kartkę. Nie było w tym złośliwości, bo po me czu szliśmy razem do baru na drinka. Teraz też spotykam czasem sędziów, którzy pamiętają mnie i moje zachowanie z dawnych lat. Zdarzyło się, że przy szedłem z córką na mecz i przedstawiam ją takiemu sędziemu. A on mówi: – “Nie musisz mi jej przedstawiać. Ja ją znam, bo krzyczy tak samo jak ty”.

***
Dzisiejszy Eagles – jaki jest?
– “Nie wszystko pochwalam, co się dzieje. Za moich czasów mieliśmy w zespole jednego, może dwóch obcokrajowców. Dzisiaj jest ich stanowczo za dużo i b li mnie ten nadmiar. Kiedyś był wprawdzie z nami przez długie lata Meksykanin Jose Cervantez, ale on był naszym wychowankiem, przyszedł do klubu gdy miał 8 lat, zaczynał od trampkarza. Był jednym z nas. Zresztą na wet krzyczał na meczu do kolegów popolsku, by rywale nie zrozumieli.
– Sprawa opłacania zawodników…
– Pamiętam, gdy przyjechałem z Polski, buty Pumy kosztowały 60 dol, a ja zarabiałem 40 dol. tygodniowo. Ale nie poszedłem do klubu, by mi kupili, wydałem ze swoich. A dzisiaj co się dzieje? Przyjdzie byle jaki zawodnik i od razu chce 50, albo i więcej, bo to benzyna droga, życie w ogóle drogie. Kluby rozpuściły piłkarzy. A zaczęło się od Schwaben, gdzie – do póki miano hojnego sponsora – potrafiono płacić wybranym piłkarzom nawet po 350 dol. za mecz.
I to niestety weszło w przyzwyczajenie i ta zaraza przeszła do naszego, polonijnego środowiska. Chodzą od klubu do klubu i patrzą gdzie dostaną o dolara więcej. Kiedyś było zupełnie inaczej. W roku 1960 jak przyjechała krakowska czwórka, dostali mieszkanie (opłacił je Wolanin), wieczorami pracowali w klubowym barze, mając 15 proc. od utargu. A w dzień cała czwórka – Kotaba, Kościelny, Szymeczko i Domański byli za trudnieni u Joe Zyzdy. Żyłem z nimi blisko, byliśmy jak rodzina. Zresztą odbierałem ich na stacji kolejowej Western Union, gdy przyjechali z Toronto.
– Lokale klubowe…
– Lokal przy 1340 N. Ashland to było maleństwo, a mimo to przychodziło po meczu do 300 osób. W latach sześćdziesiątych na naszych meczach bywało przeciętnie od 1500-3000 ludzi. To była walka narodów – przyjeżdżali wtedy z Europy dobrzy piłkarze. Do klubu palca nie mogłeś w pchnąć, cztery rzędy przy barze… Z Ashland musieliśmy uciec, bo dzielnica się zmieniła. Budynek poszedł bodaj w 1974 ro ku za centy, dzisiaj to miejsce war te jest miliony.
Przy 3519 W. Fullerton przez pierwsze lata było dobrze. Klub kupił cały budynek, tam była wcześniej fabryka, wszystko wyburzyliśmy w środku, powstał naprawdę ładny lokal. Ale z upływem czasu i ta dzielnica zmieniła charakter. W ciągu trzech lat mieliśmy siedem włamań. Pamiętam, że nawet w ciągu dnia nie było bezpiecznie. Kiedyś zaparkowałem samochód przed wejściem. Wychodzę nieco później, a tu szyba rozbita. Co ukradziono? Torbę z wędlinami, bo  wcześniej wstąpiłem na zakupy do Bacika.
Przyjeżdżały do nas wszystkie kluby, które gościły w Chicago.
Przyjmowaliśmy każdego – byli piłkarze,  bokserzy, lekkoatleci, reprezentacje Polski…
Przyjmowaliśmy także reprezentację Polski w szermierce. Była z nimi pier wsza MissPolonii – Alicja Bobrowska. Ja byłem szczeniakiem, miałem 19 lat, ale jak po szedłem z nią tańczyć, to mną aż telepało. /…/

img161Spotkanie w Krzysztofem Warzychą w lokalu klubowym przy 3519 W. Fullerton Ave

                                                                                                 Foto – Wiesław Ksiażek
– Teraz macie trzeci lokal. Czy jest wykorzystany?
– “W tygodniu świeci pustka mi, bo nie ma my go otwartego na codzień. Ale sala wynajęta jest prawie w każdą sobotę.
– Dlaczego Eagles nie ma swojego obiektu?
– Przesądziło o tym to, że przez wiele lat mieliśmy boiska szkolne do dys pozycji za darmo. Najczęściej grywaliśmy na Hanson Stadium, także na Winnemac  i przy Western & Addison. . Po co mieliśmy kupować? Temu co sprzątał obiekt, dawało się 20 dol, otwierał szatnię, była ciepła woda, pełny komfort. Śmialiśmy się ze Schwaben, gdy kupili w Buffalo Grove teren pod przyszły obiekt sportowy. Żartowaliśmy, że kupili… kukurydzę, bo były to u prawne pola. A teraz co? Trzeba im płacić 500 dol. za każdy mecz. My nie korzystamy z ich obiektu, bo dla nas jest za drogo.  /…/
****

158Na Pucharze Lata,  Michigan, lipiec 2014               Foto  – Jacek Jówko

Na koniec powiem, w jak zabawny sposób poznałem moją żonę – Janinę.
Płynąłem Batorym do Polski z pierwszą wizytą po dziewięciu latach pobytu w Ameryce. Tak się zdarzyło, że pewnego wieczoru, na Batorym byłem trochę “zachwiany” i spadłem ze schodów prosto pod nogi mojej przy szłej żony. Tak właśnie się poznaliśmy. Pobraliśmy się dopiero po siedmiu latach. Musiałem dobrze się upewnić… Jesteśmy szczęśliwi do dzisiaj.

Wysłuchał – Wiesław Ksiażek

9H1A5160Ostatnie posiadane przez nas zdjęcie Jurka – z Turnieju Wisly w Yorkville, lipiec 2017

Foto – Jacek Jówko