Porażki przed czasem bokserów

Podczas weekendu walczyli dwaj  nasi bokserzy – niestety obaj przegrali, i to przed czasem. Artur Szpilka poniósł w Nowym Jorku swoją pierwszą w karierze porażkę na zawodowych ringach. Jego pogromcą okazał się Bryant Jennings, który wygrał przez techniczny nokaut w ostatniej – dziesiątej rundzie. Pięściarz z Wieliczki był w trakcie pojedynku dwa razy liczony, a interwencja sędziego w ostatniej minucie walki uratowała go przed nokautem ze strony Amerykanina.

Ten pojedynek miał dać odpowiedź, czy Artur Szpilka (16-1, 12 KO) przynależy do ścisłej czołówki wagi ciężkiej, a czy rzeczywiście Bryant Jennings (18-0, 10 KO) jest tym, który może przywrócić dawny blask amerykańskiej scenie.

Pięściarz z Wieliczki miał zagwarantowane 100 tysięcy dolarów. Jego rywal z Filadelfii o 14 tysięcy więcej. Ale nie pieniądze tu były najważniejsze, tylko fakt, że pojedynek pokazała w bezpośredniej relacji potężna stacja HBO. W perspektywie były więc dużo większe gaże i jeszcze większe walki w przyszłości. Stawka więc ogromna, lecz obaj pięściarze wyszli do ringu zrelaksowani i pewni swego. Przywitał ich komplet kibiców, z których zdecydowanie głośniejsi byli nasi rodacy, żywiołowo dopingujący Polaka. Szpilkę przedstawiono jako pierwszego, potem Bryanta i zaczęło się…
W pierwszej rundzie obaj trafili czysto raz – Polak lewą ręką, jego oponent prawą, ale to “Szpila” był nieco agresywniejszy w swoich atakach. Wbrew obawom Artur nie wdawał się w bijatykę, tylko spokojnie boksował, koncentrując się w drugiej odsłonie na lewym haku pod prawy łokieć, szukając potem lewego sierpa na górę. Jennings w końcówce zaatakował trochę śmielej, jednak jeszcze brakowało mu precyzji. Po przerwie Jennings niby szedł do przodu, ale Artur uruchomił dobrze swoje nogi , czym skutecznie unikał wszelkich ciosów rywala. Ta ruchliwość utrudniała zadanie Amerykaninowi, który jakby stracił koncepcję i nie wiedział jak dobrać się do skóry Polaka.

Jennings powrócił udaną rundą piątą. Na jej początku trafiał ciosami prostymi, akcentując swoją przewagę mocnym lewym sierpowym na głowę. Po przerwie zmienił trochę taktykę i zamiast ciągle bić na górę, skoncentrował się na ciosach na korpus. W końcówce złapał Szpilkę lewym hakiem na splot słoneczny przez co Artur przyklęknął, dając się policzyć do ośmiu.

Czując swoją szansę Bryant tuż po gongu na siódme starcie zaatakował jeszcze mocniej, a Polak przyjął wyzwanie i w końcu rozgorzały otwarte wymiany. W drugiej połowie tej części Szpilka przeżywał wyraźny kryzys, jednak dzielnie odpowiadał. “Zachodzisz w prawo” – grzmiał w narożniku trener Fiodor Łapin przed ósmą rundą. Artur dzięki dobrej pracy nóg przetrwał trudne chwile, a w końcówce pojedynek się wyrównał. W dziewiątym starciu Jennings schowany szczelnie za gardą nie dawał się czysto trafiać, sam natomiast trafił kilka razy bezpośrednim prawym. O wszystkim zadecydowały jednak ostatnie trzy minuty.

Szpilka zaatakował od początku, próbując odrobić straty. W pierwszej połowie przejął kontrolę, jednak na 70 sekund przed końcem, przy próbie uderzenia, nadział się na lewy sierp na szczękę i po raz drugi wylądował na deskach. Powstał po liczeniu do ośmiu, lecz pół minuty później, pod lawiną ciosów rywala, chwiejącego się na nogach Polaka przed ciężkim nokautem uratował sędzia. Przerwał walkę i ogłosił wygraną Amerykanina przez TKO.

Nawet, gdyby Polak dotrwał do końca pojedynku, to i tak sędziowie punktowali na jego niekorzyść. Szpilka przed gongiem na ostatnią rundę przegrywał u wszystkich sędziów sześcioma punktami – 82:88. Cała trójka dała naszemu rodakowi pierwszą odsłonę, a dwóch sędziów typowało również czwarte starcie na korzyść Szpilki.

– Rywal trafił mnie w pewnym momencie w wątrobę i mnie zatykało cały czas – powiedziąl Szpilka. – Teraz jestem wkurzony, bo wydawało mi się, że już mogę boksować na tym poziomie. Jennings był silny, spychał mnie w ringu i zasłużenie wygrał. Szkoda mi tej porażki i szkoda mi kibiców. Nie trafiałem go czysto, na siłę chciałem przywalić mu lewym sierpem. Za wcześnie było na tę walkę. Pora dać się prowadzić moim promotorom. Może trochę dzięki tej porażce spokornieję. Dalej popełniam w ringu te same błędy, naprawdę głupio się czuję. Zawiodłem siebie, ale najbardziej zawiodłem mojego trenera. Spokornieję i będę pracował dalej – dodał polski “ciężki.

***

Przemysław Majewski przegrał w 46 sekund z pretendentem do tytułu mistrza świata WBA w wadze średniej Amerykaninem Curtisem Stevensem. Polski bokser trzykrotnie był na “deskach” w krótkiej walce w Atlantic City. Mieszkający w Stanach Zjednoczonych Majewski po raz pierwszy “zapoznał się” z matą ringu już po dziesięciu sekundach. Po wznowieniu pojedynku Stevens rzucił się do ataku i Polak był ponownie liczony. Chwilę później zawodnik pochodzący z Radomia znów upadł, a sędzia zakończył konfrontację 

To trzecia porażka w zawodowej karierze 34-letniego Majewskiego. Do tej pory wygrał 21 walk. Sześć lat młodszy Stevens legitymuje się rekordem 26-4. Przed czterema laty, również przed czasem, pokonał Piotra Wilczewskiego. Natomiast na początku listopada 2013 roku amerykański pięściarz przegrał z Kazachem Gennadijem Gołowkinem potyczkę o pas mistrza świata WBA w kategorii średniej.