Co piszczy w trawie

Walka stulecia w polskim boksie: Andrzej Gołota – Tomasz Adamek wzbudziła kolosalne zainteresowanie w kraju nad Wisłą. W Stanach ne słyszałem o niej w amerykańskich  środkach przekazu – nawet Chicago Tribune, gazeta miesjcowosci gdzie mieszka Gołota, w swym niedzielnym wydaniu nie zamieściła ani jednego słowa na temat sobotniego pojedynku, który przeciezż zakończył się wczesnym popołudniem naszego czasu!
Oto kilka wybranych reperkusji po tej walce.Gołota – Adamek: Blisko skandalu
To tytuł rozmowy z polonijnym dziennikarzem  Chicago Przemkiem Garczarczykiem, nota bene uchodzącym za przyjaciela Gołoty, jaką znalazlem w portalu onet.pl
/…/ Komentator amerykański Przemysław Garczarczyk, który był jednocześnie koordynatorem walki z ramienia obozów Andrzeja Gołoty i Tomasza Adamka, rozmawiał w poniedziałek w radiu TokSport na temat walki. Garczarczyk stwierdził, że starcie mogło się nie odbyć…
TokSport: Walkę obejrzała ogromna liczba osób. 8 milionów 100 tysięcy osób.

Przemysław Garczarczyk: Ludzi było jeszcze więcej, bo rozmawiałem z przedstawicielami Polsatu, którzy stwierdzili, że była to liczba 8,1 mln ale domów, także myślę, że widzów było jeszcze więcej, ok. 13 milionów. Wydaje mi się, że co trzeci Polak oglądał walkę. Wypadło to doskonale. W Stanach pomogłem nieco i o walce jest głośno. Największe stacje sportowe dały zdjęcia, “Ring Magazine”, który jest jednym z największych portali na temat boksu dawał codziennie od 4 dni relacje z tego wydarzenia. Naprawdę było świetnie i ten sukces przełoży się na następne sukcesy dla Tomka Adamka. Kolejna walka najprawdopodobniej będzie 6 lutego albo 29 stycznia, z kim, tego nie wiadomo.

TokSport: Witalij Kliczko i Kevin Johnson 12 grudnia w Bernie stoczą pojedynek o tytuł mistrza świata w wadze ciężkiej organizacji WBC, dlatego wiemy, że nie oni będą pierwszymi przeciwnikami Adamka.

P.G.: Na walce był przedstawiciel DKP, który jest równocześnie menadżerem Wałujewa. Nie można wyciągać jednak wniosków z tego, na 5 miesięcy przed, że coś się może zdarzyć. Widownia, która oglądała widowisko na żywo nie zawiodła. Było chyba 17 tysięcy widzów. Niektórzy siedzieli na schodach. Walka wypadła doskonale. W mojej opinii Andrzej Gołota wybrał sobie najgorszego rywala, jakiego mógł. Ma już 41 lat i Adamek był dla niego za szybki, a szybkość i dokładność jest zabójczą bronią.

TokSport: Można było zauważyć lekceważenie ze strony Gołoty, który nie trzymał gardy, był sflaczały.

P.G.: (śmiech) Nie słyszałem jeszcze takiego wyrażenia w boksie, ale człowiek uczy się całe życie.

TokSport: Jak można nie osłaniać własnej twarzy?

P.G.: Nigdy nie powiem Andrzejowi, że jest sflaczały, bo chciałbym jeszcze pożyć. Kwestia opuszczonych rąk Andrzeja wynikała z tego, że Gołota chciał sprowokować Adamka i liczył na kontry. To była taktyka. Andrzej nie miał ani jednego sparingpartnera, który byłby zbliżony charakterystyką do Tomasza Adamka. Problem polegał na tym, że nawet jakby Gołota chciał mieć takiego sparingpartnera, to nie miałby, bo taki nie istnieje. Adamek miał łatwiejsze zadanie /…/ .

/…/ TokSport: Scott Cliforty z “East Side Boxing” napisał, że “starcie nazywane mianem “walki stulecia” było “nieporozumieniem stulecia”, którego jedynym pozytywnym aspektem może być przyspieszona emerytura Gołoty. Możliwe, że na treningu nie spędził nawet dnia i był motywowany czysto finansowo”.

P.G.: Problem w Polsce polega na tym, że uważa się, że wszystko co jest pisane w Stanach, jest tworzone prze wielkich dziennikarzy. 90 procent stron bokserskich pochodzi od prywatnych ludzi, którzy nie mają pojęcia o czym piszą. Mogą napisać, że Gołota jest najlepszym pięściarzem wszech czasów, lub Adamek najgorszym, ale tam nikt tego nie czyta. Wszystkie ważne media były na treningach Gołoty i wiedzą, jak było.

TokSport: Ring podobno był wolny i za śliski. Był pokryty nowym brezentem i narzekali na niego eksperci. Komisarz IBF Lary Hazard chciał w piątek lać coca-colę na ring, aby był bardziej przyczepny. Skończyło się na kilku poślizgnięciach.

P.G.: Wszystko prawda. Ja byłem koordynatorem i osobą odpowiedzialną, za wszystko co się działo pomiędzy wszystkim co robiła organizacja, którą Polsat wynajął do robienia gali, a obozami IBF oraz Adamka i Gołoty. Byłem na spotkaniu, kiedy to przyjmowano. Walka się odbyła tylko dlatego, że obaj bokserzy się na nią zgodzili. Było naprawdę blisko odwołania. Firma KSW, która organizowała walkę powiedziała, że nie da się znaleźć innego ringu, na co zawodnicy rzekli “to walczcie sobie sami”. Tu nie chodziło o fakt poślizgnięcia. Nie można było bić ciosów. Każdy jeden wyprowadzony powoduje przeniesienie mocy z rąk w nogi. Tomek powiedział wprost, że odpuścił 2. i 4. rundę, bo bał, że się przewróci. Gdyby nawierzchnia była inna, wynik nie zmieniłby się. Ale nie można pokrywać nawierzchni brezentem, który stosuje się na ciężarówkach. Wykładzina ringu była tragiczna. Niech ktoś spróbuje zadać cios stojąc na lodzie. Na pewno się wywróci, bo takie są prawa fizyki. Coca-cola żre wszystko, ale brezent był dobrej jakości, i nie było łatwo go zeżreć. Rozmawiałem z ludźmi z KSW i Main Event, że jeżeli chcą organizować takie gale w przyszłości to musimy takie drobiazgi poprawić. To powinien być jeden z najmniejszych problemów organizatorów. A taka sprawa może załatwić całą walkę. A w następnym roku jest planowana taka gala w Polsce z wielkim nazwiskiem.

Dlaczego przegrywający Gołota wciąż porywa tłumy?
Pyta o to na poprtali interia.pl Michal Błoński
/…/ Abstrahując od boksu, Andrzej Gołota to fascynujące zjawisko kulturowe, pokazujące jak dziwaczne są upodobania kibiców w naszym kraju. W ostatnich latach – poza bojem z Mikiem Mollo – Andrzej głównie przegrywał, często przed czasem, a jednak w sobotę trzymało kciuku za niego dwie trzecie Atlas Areny i pewnie dwie trzecie Polski.
Co ludzi w nim urzeka? Pewnie to, że Gołota to typowy “swój chłop”. Przypomina Kmicica. Dobroduszny, ale niepokorny, rozdarty, raptus. Co chwilę popadał w konflikt prawem. A to zbił na kwaśne jabłko pięciu ochroniarzy dyskoteki (1988 r.), a to oskarżali go o gwałt mieszkanki Gdyni i pobicie milicjanta (1989 r., kobieta wycofała oskarżenie, na dodatek zaginęły dowody, a za milicjanta “Endrju” musiał odpracować 20 godzin charytatywnie), a to urządził sobie sparing na dyskotece we Włocławku, tyle że sparingpartner nie był zakontraktowany, tylko wyłoniony z tłumu i zrobiło się wielkie “halo” o pobicie (1990 r.).
Doszło do tego, że do powrotu do Polski Gołocie potrzebny był list żelazny, jaki w 1996 r. wystawił mu prezydent Aleksander Kwaśniewski.
Zderzenia z prawem, ucieczki z ringu przed Mikiem Tysonem nie przeszkodziły, by za Gołotą szalały tłumy. I do dziś szaleją. Dość powiedzieć, że zbitego przez Tomasza Adamka, żegnały w Łodzi śpiewy “Sto lat!” i skandowania “Andrzej! Andrzej!”.
Najwyraźniej wspomnienia sprzed 13-15 lat, gdy Gołota był nadzieją białych na nawiązanie rywalizacji z potężnymi ciemnoskórymi bokserami w wadze ciężkiej (Bowe, Lewis, Tyson) są wiecznie żywe. /…/.

Golota pokonany przez Adamka
I jeszcze fragment relacji jenego z najlepszych specjalistow od boksu zawodoego w Polsce Janusza Pitery,  zamieszczonej w :”Rzeczpospolitej”
– Nie wiem, co się z nim stało. Nie wiem, dlaczego tak źle rozpoczął walkę – mówił Sam Colonna. – W szatni, tuż przed pojedynkiem wyglądał znakomicie. Później trener Gołoty dodał: – Nie powinien już walczyć. To koniec, musi dać sobie z boksem spokój, to nie ma sensu.
Gołota po walce był załamany. Z plastrem na lewym łuku brwiowym, z zapuchniętą od ciosów twarzą był bliski płaczu. Nie wierzył w to, co się stało. – Nie można wygrać walki, nie zadając ani jednego ciosu. Nie rozumiem, co się ze mną stało. Przed wejściem do ringu byłem szybki, dynamiczny, a podczas walki nie potrafiłem wyprowadzić skutecznego uderzenia.
Colonna próbował go pocieszać, żona żartowała, ale to były żarty zmieszane ze łzami. – Andrzej chciał jeszcze w ringu podziękować publiczności i przeprosić za to, co się stało, ale mikrofon był już wyłączony. Szkoda, bo bardzo mu na tym zależało – mówiła Mariola Gołota.
Rozpacz w szatni
Co ci podpowiadał Colonna między rundami – pytałem Gołotę w szatni po walce. – Mówił, by atakować i starać się trafić Adamka prawą ręką. Próbowałem, ale nic mi nie wychodziło. Już podczas ostatnich sparingów w Chicago było coś nie tak. Nie wiem, co się ze mną dzieje, gdy wchodzę do ringu. Nie jestem sobą, to chyba już koniec – powtarzał zrozpaczony, trzymając głowę w dłoniach.
Gołota mówił też, że w czasie walki bolała go niedawno operowana lewa ręka. Powiedział, że musi się poddać kolejnej operacji, bo nie zamierza tak kończyć kariery. Nie przypuszczał, że przegra tak boleśnie, nie sądził, że Adamek będzie tak szybki i skuteczny.
– Ale jeśli ja nie robiłem nic, to on musiał wreszcie coś zrobić. To moja wina, ja zawaliłem sprawę – katował się Gołota.

Rzeczpospolita gangsterska
Na konid o specyficznej widowni, jaka znalazla sie na walce. Materiał z Rezczpospolitej, zatytułowany – jak wyzej.
/…/ Kiedy mówiłam znajomym, że wybieram się na walkę Adamka i Gołoty, reakcje były dwojakie. Mężczyźni komentowali krótko: „Zazdroszczę”, kobiety pytały: „Nie boisz się?
Nie przestraszyło mnie to, co widziałam w ringu. Przerażające było wszystko, co działo się poza nim. Do Atlas Areny zjechała Rzeczpospolita gangsterska – umięśniona, opalona, fatalnie ubrana. Na ten jeden wieczór wyszła z siłowni, opuściła zakłady serwujące usługi solarium, spolszczone kebaby, półlegalne dopalacze i sterydy. Przyjechała, by świętować, prężyć się i nadymać wśród swoich. To była celebra cwaniaków i niby-biznesmenów, gangsterów faktycznych i tych aspirujących, którzy swe marzenia o potędze oznajmiają światu wypiętą klatą, trzymaną w kieszeni ręką i nieskładnym pohukiwaniem.
Zaczęło się już przy wejściu: lewe bilety, próby wejścia na krzywy ryj. Awantury, przepychanki, wysuwane groźnie szerokie szczęki, demonstracja siły. Demonstrowali wszyscy, także ochroniarze typu basic, czyli przebrani w czarne uniformy a la amerykańskie jednostki specjalne, oraz ochroniarze kategorii de lux – noszący garnitury, w których czują się ważni, ale skrępowani, bo na co dzień wolą dresy. Z połamanych nosów i konstrukcji ciała (odwrócony trójkąt) można wnioskować, że kiedyś boksowali – na poważnie lub na podwórku.
Tłumy męskich mężczyzn wlewały się do Areny w rytmie rzucanych donośnie przekleństw. Najpopularniejsze są wciąż te na litery k i ch, co źle świadczy o językowych zdolnościach Rzeczypospolitej gangsterskiej – kompletny brak słowotwórstwa! Młodziutkie hostessy w wysokich szpilkach drżały z zimna i uginały zmęczone nogi. Uśmiechały się, nawet gdy polskie zbiry w obrzydliwy sposób komentowały ich wdzięki. Drogie dziewczęta, w takich sytuacjach, szczególnie na gali boksu, wypadałoby zastosować się do słynnej trenerskiej rady: podbiec, dać w twarz i szybko odskoczyć.
Taki akt samoobrony byłby jednak wyjątkowo trudny w świecie, w którym kobiety się nie liczą. Są atrybutami miłymi dla oka, ale właściwie zbędnymi w aurze gorączkowych opowieści o tym, jak po ostatniej imprezie jeden drugiemu przyp… albo jak ten drugi zrobił przewał, ale mu nie wyszło, bo – tu cytat z potężnego byka z sygnetem – „Kupił sto koła amerykańskich papierów na handel, tyle że nieprawdziwych. I miał padakę”.
Zagubione w meandrach polskiej przedsiębiorczości panie przestępowały z nogi na nogę, poprawiały fryzury i wydymały usta. Na nic ich pracochłonne zabiegi, lakierowane botki i kiecki w panterkę. To była męska noc, a męską rzeczą – jak powiedział mi w sobotę jeden z panów – jest agresja.
Agresja i przemoc w ringu są groźne wyłącznie dla dwóch zawodników, którzy świadomie godzą się na wymianę ciosów. Nawet jeśli któregoś poniesie, wkroczy sędzia, bo sportem nie rządzą prymitywne instynkty, lecz klarowne reguły. Gorzej z prostactwem i chamstwem, które w sobotę królowały w Arenie, a na co dzień rządzą niemałym kawałkiem polskiej rzeczywistości. To państwo w państwie, pozbawiona skrupułów i kompleksów rozpijaczona Polska, która ryczy przy narodowym hymnie, bezmyślnie wypina pierś w chińskim T-shircie z orzełkiem, a jak już sobie golnie, to spoconą twarz wyciera w biało-czerwoną flagę.
Taka Polska jest reliktem – żyje między wódką, marzeniami o wielkiej forsie i amerykańskim kinem akcji. Nie chce się zmieniać ani przyjąć do wiadomości, że jej czas minął. Przypomina Gołotę, który przegrał z Adamkiem.
Wybrał – wk