W sobotę 7 listopada, na okolicznościowym Balu w hotelu Marriotte w Schaumbugru członkowie Joseph Conrad Yacht Club w Chicago świętowali 40-lecie istnienia klubu. Jak doszło do powstania żeglarskiego polonijnego klubu w Chicago?
„Wietrzne miasto” położone nad pięknym, rozległym Lake Michigan stanowi idealną bazę dla żeglarstwa turystycznego, rodzinnego czy też regatowego. W organizowanych od 1898 roku najbardziej znanych, najbardziej prestiżowych regatach “Mackinac Race” – nie brakowało na starcie polskich żeglarzy. W latach trzydziestych jeden z nich – niejaki Jedrzykowski trzykrotnie triumfował na tej imprezie. W roku 1932 na jachcie “Princess Bagheera” oraz w latach 1934-35 na jachcie “Princess Elizabeth” polski żeglarz był najlepszy.
Napływ emigracji z Polski w latach 60-tych spowodował, że wśród nowo przybyłych znalazło się wielu miłośników żeglarstwa. Jeśli stać ich było, kupowali łódki – mniejsze bądź większe. Do klubów amerykańskich nie wstępowali z kilku co najmniej powodów: potrzeba wprowadzającego sponsora, a świeżo przybyli rodacy czuli się zagubieni w nowym świecie, poza tym kłopoty językowe, wreszcie nie dość pieniędzy na opłacenie składek w ekskluzywnych miejscowych jacht klubach.
Taka właśnie grupka młodych – w większości studentów Uniwersytetu Illinois skupiła się wokół Henryka Lubera, który był posiadaczem niewielkiej łódki żaglowej o nazwie “Kormoran”. Mieli pierwszą namiastkę tego, czym żyli i pasjonowali się przed wyjazdem z Polski.
Z tą grupa młodych zapaleńców spotkał się w roku 1968 w stoczni przy Damen i Elston Ireneusz Gieblewicz, żeglarz ze Szczecina, który dwa lata wcześniej wylądował w Stanach. Podobnie jak inni i on myślał o zebraniu polskiego żeglarskiego bractwa w jeden klub, jedną organizację. Choćby po to, by wymieniać doświadczenia i poglądy, by mogli spotykać się ludzie o podobnych zainteresowaniach, by może – drogą składek – zakupić w przyszłości jakiś jacht klubowy.
Od słowa do słowa doszło do założycielskiego zebrania, które odbyło się w mieszkaniu prywatnym jednego z członków założycieli – Zygmunta Maliszewskiego, prezesa Okręgu 2 Ligi Morskiej, przy ulicy 2206 N.Le Claire.
2 listopada 1969 roku powołany został oddział Ligi Morskiej jako Yacht Club “Josaph Conrad”. Na zebraniu tym dokonano wyboru pierwszego zarządu klubu. Pierwszym komandorem został Henryk Luber.
***
W latach późniejszych JCYC przeżywał wzloty i upadki. Były lata, gdy działalność klubu niemal całkowicie zamierała, brakowało chętnych do pracy w klubie, który na dodatek nie posiadał własnej siedziby. Działalność ożywiło objęcia komandorstwo przez Andrzeja Piotrowskiego w roku 1987. Jego wcześniejsze przypłynięcie jachtem „Solidarity” z Europy do Ameryki było świetną wizytówką dla klubu, o którym ponownie zaczęto pisać w środkach masowego przekazu. Wznowiono szkolenie, klub gościł wielu znakomitych żeglarzy. Od 1988 roku jachty spod znaku JCYC uczestniczą regularnie w słynnych regatach Mackinac Race. Największy w nich sukces odniósł jacht „Błyskawica” pod wodzą obecnego komandora klubu – Krzysztofa Kamińskiego , który w w 2002 roku 2003 wygrał rywalizację w klasie open. Stanowiło to ogromną sensację.
W tym roku Błyskawica zajęła czwarte miejsce w stawce 16 rywali w wprowadzonym po raz pierwszy tzw. „przedłużonym Macu”, na trasie: Chicago – Mackinac – Huron.
W przeddzień Balu 40-lecia rozmawiałem z wicekomandorem JCYC – Andrzejem Suchodolskim.
– Z jakimi problemami boryka się obecnie wasz klub?
– Wszystkie kluby żeglarskie przechodzą pewien kryzys , związany z obecnym stanem ekonomii kraju. Niektóre z nich, które wcześniej kazały sobie słono płacić za członkostwo, teraz obniżają stawki ,chcąc przyciągnąć nowych członków. W naszym klubie członkostwo wynosi 180 dol. rocznie, co jest sumą symboliczna, bowiem w średniej wielkości klubach, np. w Columbia Jacht Club wynosi ono 2000 dol ,a w najbardziej prestiżowym – Chicago Yacht Club grubo więcej. Kryzys jest widoczny – wystarczyło popatrzeć w tym roku na Jezioro, na które wypływało zdecydowanie mniej łódek niż w poprzednich latach.
W rękach członków JCYC jest kilkanaście jachtów. Ale liczę tylko tych, którzy są członkami rzeczywistymi , czyli mają opłacone składki. Wiemy, że w rekach Polaków jest dużo więcej jachtów. Spotykam polskich żeglarzy podczas sezonu niemal w każdą niedzielę na wodzie. Bardzo to przykre, że rodacy – posiadacze jachtów, pomimo iż wiedzą o klubie, nie próbują się z nim związać.
Nie rozumiem, dlaczego nie odważają się startować w naszych regatach. A przecież jest to tylko zabawa, ale cenna dla żeglarza. Bo żeglarstwo regatowe polega na tym., ze uczestniczący w nim wiele się uczy. To jest wyzwanie, na regatach pływa się jednak inaczej, niż na turystycznej wyprawie.
– Jak była frekwencja na tegorocznych klubowych regatach?
– Niezła. Przy pięknej aurze, pierwsze w tym sezonie polonijne regaty – “40-lecia Joseph Conard Yacht Club” przeprowadziliśmy w lipcu. W szranki stanęło 14 jachtów, a w grupie I triumfował „Yellow-Mellow” Waldemara Emmerich; w grupie II najszybszy była „Mirage” Kazimierza Potockiego.
W kolejnych regatach – 30 sierpnia – „O Puchar JCYC” na stracie stanęło 15 jednostek. Ponowie triumfowały: „Yellow-Mellow” Waldemara Emmericha i w grupie II „Mirage” Kazimierza Potockiego.
– Najważniejsze problemy przed klubem?
– Na pewno sprawa lokalu będzie problemem, dotychczas korzystamy z gościny Izydora Ryzaka. Komsandora PYANA (942 W. Montrose) , ale szukamy czegoś innego. I być może uda się ten problem niedługo rozwiązać.
Kolejny problem – w ostatnich latach spadła frekwencja na klubowych regatach. W tym roku coś się ruszyło i mam nadzieję, zże w 2010 na stracie regat stanie 20, a może i więcej łódek. Musimy dotrzeć do ludzi , którzy nie wiedzą co mogą mieć z przynależności do klubu, trzeba ich zaprosić do współpracy.
– Czy nadchodzący rok przyniesie jakieś zmiany, jeśli chodzi o klubowe imprezy?
– Raczej nie, chociaż planuję zorganizowane wyprawy na drugi brzeg Jeziora, wyprawy2-3 dniowej, być może połączonej z małymi regatami. Wiem, ze wielu żeglarzy polonijnych wypływa na takie wyprawy i chciałbym to połączyć.
***
Na jubileuszowym Balu 40-lecia obecnych było kilku dotychczasowych komandorów JCYC – pierwszy komandor Henryk Luber, który przyleciał z Kalifornii; Izydor Ryzak, Arek Fink Nowicki, Chlebek. Gościem z Polski był prezes Polskiego Zwiazku Żeglarskiego – Stanisław Stosio, byli żeglarze z N. Jorku, Kaliforniii i klubu z Kanady – ”Zawiszy Czarnego”. Wręczono szereg wyróżnień dla najbardziej zasłużonych w historii Joseph Conrad Yacht Clubu. Szkoda, ze zabrakło na Balu Andrzeja Piotrowskiego, od którego komandorstwa w drugiej połowie lat osiemdziesiątych nastąpiło odrodzenie klubu.
Wiesław Książek