Trudna walka Adamka

Podczas gali w hali Prudential Center w Newark, najlepszy polski pięściarz pokonał na punkty Amerykanina Eddiego Chambersa. Młodszy o pięć lat Chambers postawił wysoko poprzeczkę przed Polakiem, świetnie wytrzymał walkę kondycyjnie i długo nie mógł się pogodzić z werdyktem sędziów.
Dwóch sędziów punktowało 116-112, ale trzeci, który ocenił przewagę Tomasza Adamka na 119-109 musiał chyba oglądać inną walkę. W rzeczywistości ta Adamka z Chambersem była wyrównana, a polscy kibice do samego ogłoszenia werdyktu drżeli, czy ich faworyt nie przegrał. Pojedynek był ciekawy, szybki i zadawano w nim grad ciosów, jakby to była niższa kategoria wagowa, a nie ciężka.

Chambers nie bez kozery nosi przydomek “Fast Eddie”, jest bowiem szybki i zwinny jak puma. “Góralowi” ciężko było go trafić. Co więcej, w piątej rundzie to Eddie zadał dwa prawe proste, które dotarły do głowy Polaka. Tomasz zrewanżował się potężnym ciosem w szóstej rundzie, który przebił się przez gardę. Widząc, że rywal świetnie się zasłania, Adamek atakował też korpus Amerykanina bijąc pod jego łokcie.
W ósmej rundzie, po prawym prostym Chambersa zaczął krwawić nos “Górala”, ale Tomasz zrewanżował się w końcówce tej części walki ładną kombinacją lewa-prawa.

Adamek (z lewej) i Chambers podczas sobotniego pojedyn ku    Foto – Kamil Krzaczyński (newspix.pl)

W dziewiątej rundzie Adamek musiał się cofać przed prącym do przodu Eddiem, ale paradoksalnie wygrał ten fragment zadając więcej ciosów. W kolejnej jednak lepszy był Chambers, który wyprowadził trzy celne ciosy na głowę Polaka, a na dodatek znalazł jeszcze czas do prowokujących gestów. Prawą rękawicą pokazywał: “Come on!” (“No, chodź”).
Chambers wyglądał na świeższego. Hasał po ringu z lekkością zająca, podczas gdy Adamek ciężko oddychał i tylko w końcówce 11. rundy przyspieszył. Do Polaka należała także ostatnia, 12. runda.
Zwycięstwo to może przybliżyć Tomasza do drugiego starcia wśród najcięższych.
Od początku walki “Góral” miał mocne wsparcie Polonii Amerykańskiej. Śpiewano: “Adamek, Adamek!”, a także: “Polska!, Polska!”.

Michał Białoński

***
Ten bój określany był mianem “być albo nie być” dla obu pięściarzy. I Adamek, i Chambers mają za sobą nieudaną próbę podbicia królewskiej kategorii; potyczki o najcenniejsze pasy przegrywali ze słynnymi ukraińskim braćmi Kliczko – Polak z Witalijem, a zawodnik z Filadelfii z Władimirem.
Było niemal pewne, że po sobotniej (czasu miejscowego) konfrontacji jeden z nich raczej już nic wielkiego w ciężkiej nie osiągnie, bowiem jego nazwisko zostanie skreślone przez największe federacje i stacje telewizyjne mające dużo do powiedzenia w profesjonalnym pięściarstwie.
Ciężar gatunkowy pojedynku, mimo konkretnej stawki, wyraźnie usztywnił doświadczonych bokserów. Już dawno po ostatnim gongu Adamek tak bardzo nie drżał, oczekując na werdykt punktowy trójki sędziów. Walka była bardzo wyrównana, polski zawodnik zadawał więcej ciosów, ale i Chambers był groźny. Brakowało czystych uderzeń, nie było mowy o nokdauanach. W siódmej i ósmej rundzie Amerykanin się zachwiał, ale twierdził, że to nie było po ciosach, tylko źle stanął.
Obaj bokserzy, a także ich trenerzy, mieli zgoła odmienne pomysły na przygotowania i już sam pojedynek. Adamek sparował z cięższymi od siebie rywalami, mimo że waży już 102 kg, co jest jego rekordem. Z kolei Chambers po 16 miesięcznym rozbracie ze sportem (leczył kontuzję kręgosłupa) schudł i na wagę wniósł ponad 10 kg mniej. Tak naprawdę mógłby występować w kat. junior ciężkiej. W trakcie zgrupowania rywalizował z pięściarzami lżejszymi o kilkanaście kilogramów. Na ich tle sprawdzał, jak jest szybki, zresztą nosi wymowny przydomek “Fast” (Szybki)
 (dziennik.pl)