W niedzielę wieczorem podaliśmy końcowe rezultaty IV eliminacji rajdowych mistrzostw USA, – „Olympus Rally”, w którym kolejny, bardzo dobry rezultat uzyskał Piotr Fetela. Po osiągnięciu przez kierowcę linii mety zamieniliśmy z nim kilka słów.
– Skończyło się dobrze, piąte miejsce w generalce, a do czwartej lokaty zabrało tylko 42 sekund – mówi Piotr Fetela. – . Po pierwszym dniu była niezwykle mała różnica pomiędzy czwartym, czyli mną a ósmym kierowca w klasyfikacji, raptem kilkadziesiąt sekund. Wia-domo było, że w drugim dniu rozegra się pasjonująca walka o te lokaty. Niestety już na pierwszym niedzielnym OS, a dziewiątym w ogóle, wyleciałem trasy z powodu małego błędu w opisie. Nastąpiło to na szczęście w takim miejscu, że udało się szybko powrócić na drogę, chociaż ze skrzywioną kierownicą. Samo wypadnięcie z drogi kosztowało nas ok 10 sekund, dość szybko wróciliśmy, by kontynuować jazdę, Ale miałem skrzywioną kie-rownice i nie wiedziałem, w jakim stopniu auto jest uszkodzone. Zajęło mi trochę czasu by wrócić do normalnego tempa jazdy, musiałem bowiem upewnić się czy wszystko działa prawidłowo, co z kołami i w ogóle jak samochód będzie się prowadził. .To było dalszych kilkadziesiąt sekund straty i wtedy spadłem na piąte miejsce. Ale najważniejsze, że mogli-śmy jechać dalej.
– W tym układzie piąte to bardzo dobry rezultat?
– Tak., bo rajd był piekielnie trudny, trasa pokryta dużą ilością kamieni, bardzo luźny szu-ter powodujący że samochód stawał bokiem. A poza tym bardzo niebezpieczne partie, du-żo bardzo głębokich przepaści. A tam nie było w ogóle miejsca na jakikolwiek błąd. Powiem szczerze – każdy błąd w tych partiach – i wiem co mówię – kosztowałby nas życie. Tak było niebezpiecznie.
– Nie miałeś problemów z komunikacją z angielskim pilotem?
– – Nie, bardzo dobrze dogadywaliśmy się z Johnem Wall. Widać było jego doświadczenie rajdowe, to nie był – jak to się mówi – pilot z łapanki. Obawiałem się trochę przed rajdem o jego angielski akcent, ale wszystko zadziałało perfekcyjnie.
– Jak spisywał się samochód?
– Bez zarzutu i należą się podziękowania naszym mechanikom – Wojtkowi Burkowi i Mi-chałowi Bugaysky’emu. A skoro podziękowania to oczywiście dla wszystkich naszych sponsorów, bo dzięki nim udało się dopiąć budżet i w ciągu kilku tygodni powrócić na raj-dowe trasy na Zachodnim Wybrzeżu. Podziękowana dla Arka Gruszki i jego firmy, co po-zwoliło nam na przewiezienie samochodu na miejsce rajdu, a także dla kierowcy trucka – Jacka Szajny.
– Co dalej, kiedy i gdzie następny rajd?
– Mam bardzo ma czasu, pozostały trzy tygodnie by przygotować się do kolejnego rajdu, Tym razem jedziemy do Pensylwanii.
’Rozmawiał – Wiesław Książek
–