Maciej Czyżowicz w Kolorado

Jest jednym z licznych polskich szkoleniowcze, pracujących w Stanach Zjednczonych. Medalista olimpijski w pięcioboju nowoczesnym  Barcelony założył swój klub w Denver (Kolorado), współpracuje także z Januszem Peciakiem, Poniżej obszerny wywiad z Maciejem Czyżowiczm. – Przyjechałem do Stanów zaproszenie Janusza Peciaka w 2003 roku, potrzebował trenera  do szermierki. Zapytał mnie, czy nie chciałbym z nim pracować. Dal mi tydzień czasu do namysłu, Przyjechałem  i.. jestem do dzisiaj.
– Jaka wygląda dzisiaj twoja praca?
– Jestem jednym z dwóch trenerów szermierki w prywatnym klubie. Janusz był tam głównym trenerem. ja pomagałem mu. Ale z uwagi na to, że jest związany z pięciobojem, poradzi kadrę USA i ma zajęcia w Colorado Sporying, praktycznie zostałem głównym trenerem w Shaien Fencing Sociaty.
– Szermierka w Stanach, co dziś reprezentuje?
– Była kiedy dziewiczym sportem, ale w ostatnich latach – szczególnie dzięki polskim trenerom, takim jak choćby Edek Korfanty w Portland, wprowadzona została na światowe salony. Ostatnia  Olimpiada w Pekinie to potwierdziła, Amerykanie odnieśli niebywały sukces – zdobyli sześć medali. Wcześniej  coś takiego się nie zdarzyło ,a w szabli kobiet komplet medali. Z roku na rok na zawodach widzi się coraz więej zawodników.  W ostatnich latach Amerykanie odnoszą duże sukcesy w kategoriach juniorów i kadetów, zdobywając regularnie medale na MŚ. A to przekłada się na wyniki seniorów, chociaż w niektórych broniach nadal jest duża przepaść między Ameryką a Europą.
– Czy te medale przekładają  się na większe zainteresowane tą dyscypliną?
– Oczywiście , po Olimpiadzie był ogromny run na szermierkę, dużo dzieciaków i dorosłych zapisywało się na zajęcia.
– Czy także przybyło sponsorów?

– Niestety, nie. Jestem tutaj blisko 6 lat i przez ten okres nie udało nam się pozyskać dla klubu sponsorów. Rozmawiałem z wieloma firmami, wszyscy mówią :” Tak, ale musicie być non profit, organizacją. Na początku roku założyłem  swój prywatny klub – „Rocky Mountain Fencing Academy” w Colorado Springs, dojeżdżam tam na zajęcia z Denver.  Szukam sponsorów, ale wiem, że nie będzie łatwo. Nie ma rady, muszą pomóc rodzice.
– Skąd w takim razie są fundusze na wyczynowe uprawianie tego sportu?
– Amerykanie sami muszą płacić za uprawianie tego sportu. Amerykański Komitet Olimpijski pomaga jedynie reprezentacjom, pokrywając koszty wyjazdów na najważniejsze imprezy, takie jak MS czy Olimpiady, i załatwiając sprzęt. Ale już w ciągu roku zawodnicy w większości muszą sami opłacać sobie wyjazdy na zawody PS. Na poziomie klubów prywatnych, reguła jest, ze zawodnicy sami porkywaja wydatki związane z uprawianiem szermierki.
– Jesteś trenerem szermierki, masz swój klub szermierczy , ale przecież byleś złotym medalista olimpijskim w pięcioboju nowoczesnym w Barcelonie, w 1992 roku?
– W pięcioboju jedną z dyscyplin jest szermierka. Mogłem zostać także  trenerem pływania, czy strzelania. Jeśli zdarza się, że pomagam Januszowi przy prowadzeniu kadry, to jestem wtedy i trenerem szermierki, i pływania. Generalnie jednak moje związki z pięciobojem są sporadyczne. Pracuję tylko dla klubów.
– Jak układa się praca Peciakowi, który przebywa w Stanach już wiele lat…
– Przyjechał  w 1985 roku, czyli przed  24 laty. Właściwie cały czas pracuje z narodową kadrą pięcioboju nowoczesnego, z roczną czy dwuletnia przerwą. Zdecydowano się go na powrót zatrudnić, bowiem kierownictwo związku szybko doszło do wniosku że jego zwolnienie było błędem.
– Złoty medal olimpijski  w drużynowym pięcioboju z Barcelony to twój największy sukces w karierze?

– Tak, do tego trzeba jeszcze dodać indywidualne wicemistrzostwo  Europy. Nawiązując do olimpijskiego złota, trzeba przyznać, że byliśmy jednym z faworytów. Dwa lata przed Olimpiadą, na mistrzostwach świata w Finlandii zdobyliśmy drużynowo brąz; w roku przedolimpijskim w San Antonio na MS przegraliśmy zlotu o przysłowiowy włos. Zabrakło nam 10 punktów. Przy ogólnym dorobku za pięć konkurencji 16 tys. pkt, taka porażka jest bardziej niż minimalna. Już na podium wstąpiła w nas taka sportowa złość . Powiedzieliśmy sobie: to nawet dobrze się stało że przegraliśmy bo mamy progres – był brąz, teraz jest srebro, a za rok na Olimpiadzie będzie złoto. I tak się stało. Może to prawda, ze mieliśmy trochę szczęścia, bo zawalili konkurencje Rosjanie, ale  złoto jest zlotem. Ale przed startem byliśmy przekonani że wygramy. W kazdym z wywiadów powtarzaliśmy,  że  jedziemy tylko po złoto.
– Co się obecnie dzieje  z polskim pięciobojem?
– Myślę ze popełniono  trochę  błędów. – owszem dużo trenują, to dobrze, ale to ze są od kilku lat poza podium na najważniejszych imprezach, to problem psychiki. Gdy przyjeżdżają na zawody, to od razu widać, że nie są faworytami.  Przyjeżdżają z założeniem: A może mi się uda? ., Amerykanie przyjeżdżają z przekonaniem, ze wygrają, a przynajmniej wierzą w to, że stać ich na zwycięstwo.
– Pięciobój jest jedną z najtrudniejszych dyscyplin sportu?
– Moim zdaniem najtrudniejszą. W triathlonie, porównywalnym z pięciobojem,  te trzy konkurencjewsą biegowe; u nas nie dość że trzeba popisać się wytrzymałością, to do tego trzeba mieć do perfekcji opanowane technicznie te próby. Nie można nawet powiedzieć, co w pięcioboju jest najważniejsze, w czy trzeba być mistrzem?  Wystarczy mieć jedną dziurę i już wypada się poza stawkę liczących się. Co z tego, ze dobrze pobiegnę ,kiedy zrobię trzy pudla na strzelnicy i już po zawodach. Albo zawale hippikę. Inna sprawa, ze w tej konkurencji trzeba mieć tez trochę szczęścia przy losowaniu konia,
– W czym czułeś się najsilniejszy?
– W pływaniu i jeździe konnej. To moje najbardziej ulubione  konkurence i istotnie bylem w nich dobry.
– Na koniec pytanie o to ,czy w Kolorado  spotykasz na planszach rodaków?
– Na razie nie. Mamy tylko polskich trenerów tej dyscypliny, chętnych do uprawiania tego sportu wśród tutejszej dość licznej Polonii, na razie brak.
Rozmawiał – Wiesław Książek