Od zakończenia XXIV Turnieju Polonijnego minęło już 10 dni. W najbliższy piątek ,na zebraniu
Podlasie w N. jorku zajęło ostatecznie czwarte miejsce. Zespół, który w całym turnieju najwięcej bramek – aż 18 i stracił najmniej – tylko jedną, nie znalazł się na podium. Ta jedna, jedyna stracona bramka wyeliminowała drużynę Tomka Drążka.Z trenerem Podlasia TOMKIEM DRĄŻKIEM , już po powrocie ekipy z N. Jorku, już na spokojnie rozmawiam o turnieju.
– Chyba nie jechaliście do N. Jorku po czwarte miejsce?
– Naszym celem minimum było wyjście z grupy, ale mając taki skład, każdy z nas liczył przynajmniej na finał. Byliśmy w stanie wygrać ten Turniej. Trudno się pogodzić z porażka, kiedy w całym turnieju traci tarci się jedna bramkę, a strzela 18.
Żadnym wytłumaczeniem nie jest – no może co najwyżej lekkim usprawiedliwieniem – poprawił się mój rozmówca – fakt, że z trzech najlepszych zawodników , doznało kontuzji w trakcie turnieju. Trzech z nich grało na własną odpowiedzialność Ja i cała drużyna doceniamy to, ale gra z kontuzją to co najmniej utrata 50 proc, wartości.
Zawodnicy i działacze Podlasia w Nowym Jorku
Pechowcami okazali się:
Robert Sztejn – jeśli ktoś zobaczyłby jak wyglądała jego torebka skokowa, mógłby się przerazić. Noga spuchnięta, wyglądało to fatalnie. Ale to ambitny zawodnik, a przy tym kapitan zespołu – bardzo chciał byśmy to wygrali i swoją postawą dal przykład innym
Janusz Jelonkowski – doznał zapalenia ścięgna Achillesa, także grał na własną odpowiedzialność. Tyle ile mógł, tyle zrobił.
Kuba Piotrowski – jego duży palec u nogi był w takim stanie, że nie mógł buta włożyć.
Trzech kluczowych zawodników grało na 50 proc. swoich możliwości., ale chcieli swoją obciosywać podtrzymać morale zespołu, by nie tracił wiary w zwycięstwo.
Nie udało się. Największa strata to Andrzej Kamiński – który doznał bardzo poważnej kontuzji wiązadła przyśrodkowego kolana – samo chodzenie sprawiało mu ból. Do tej kontuzji nie musiało dojść – zawodnik sygnalizował mi zmianę, było to w meczu z Koroną, przytrzymałem go jeszcze chwilę na bosku, zdążył strzelić bramkę. I jeszcze chwilę go zostawiłem w grze. O tę chwilę za długo…
Brak tego zawodnika, to poważna strata. –Andrzej jest piłkarzem, który potrafi sam zainicjować akcję i sam ją wykończyć. Mając jego na boisku I tę trójkę pozostałych, ale zdrowych, szanse na sukces końcowy byłyby zdecydowanie większe.
Ale i tak półfinał z Polonią N. Jork był wyrównany – jeden błąd zadecydował o porażce. Bramka padła po wyrzucie z autu, po stałym fragmencie gry. Błąd w kryciu i zmusiło nas do odkrycia się, czym narażaliśmy się na kontry. Stworzyliśmy wprawdzie kilka sytuacji, ale w tym meczu szczęście nie było naszym sprzymierzeńcem. Mimo wszystko pozostawiliśmy bardzo dobre wrażenie – wszyscy to podkreślali – bardzo dobrze sprawowała się nasza młodzież,. Mówię o Stankiewiczu, Boberze, Bartku Boguszewskim, Patryku Pliszce.
Trudno jest pogodzić się z tym czwartym miejscem , ale przecież ten sezon mamy bardzo udany – na hali utrzymaliśmy my się w najwyższej klasie rozgrywkowej, na otwartym trenie zdobyliśmy mistrzostwo ligi i bezapelacyjnie Puchar Ligi. Trudno się dziwić, że jadąc na Turniej Polonijny mieliśmy duże apetyty. Tym bardziej że byliśmy wzmocnieni chłopcami z Polonii Mielec, za co wielkie podziękowania dla tego klubu – i Marek Łoś, i Kuba Piotrowski – najlepszy strzelec turnieju (łącznie 6 trafień na koncie), i Jasiu Jelonkowski – to były duże wzmocnienia. Miałem 18 zawodników i wszyscy grali – prawie każdy strzelił bramkę.
Fragment jednego ze spotkań Podlasia w XXIV Turnieju Polonijnym w N. Jorku
Udany wyjazd, dziękuję działaczom, którzy w tych trudnych czasach zafundowali nam taki wyjazd. Szczególne podziękowania dla grającego cichego sponsora jakim jest Piotr Leszczyk – to dobry duch zespołu, nie dość że gra, to jeszcze pomaga finansowo.
– Czy krótka przerwa pomiędzy ostatnim grupowym meczem a
ćwierćfinałem mogła odbić się na dalszych występach??
– Na pewno. Ostatni mecz grupowy graliśmy w samo południe. Było gorąco. Od wtorku alarmowałem głównego organizatora Michała Siwca że nie może tak być, ze kończymy ostatni mecz 1. a o1.20 rozpoczynamy ćwierćfinał. Nie udało się jednak tego odkręcić.
– Porównując organizację z tym co było przed dwoma laty w Stamford, na pewno ten Turniej trzeba ocenić na plus. N, Jork to wielka metropolia – transport bez zarzutu z hotelu na boiska, podobnie z lotniska, cztery boiska piękne położone; do tego niezła frekwencja kibiców.
– Czy były usterki?
– Nie najlepiej rozwiązano spraw posiłków – w niedziele ich zabrakło, nie było dużej, czytelnej tablicy z wynikami. Zawaliło się rusztowanie., na których rozwieszono siatki za bramkami, by wyłapywać bezpańskie piłki. Na szczęście nikomu się nic nie stało. Nie najlepiej rozstawiono ubikacje. W sumie jednak bardzo udany turniej. A goście honorowi – Włodek Lubański, Janek Domarski i Tomek Adamek dla wszystkich znaleźli czas, by zrobić wspólne zdjęcie, porozmawiać.
Drugi dzień Turniej niestety trochę się opóźnił – w efekcie finałowy mecz kończono w półmroku, a wręczenie nagród odbywało się przy świetle błyskających fleszy aparatów fotograficznych. Miało to dodatkowy urok.
Rozmawiał – Wiesław Książek
Spotkanie z goścmi honorowymi – od prawej Janek Domarski i Włodek Lubański; trzeci od prawej Jacek Tyszka, przew. Zarządu Turniejow Polonijnych
Zdjęcia – Tomek Madej