Do Chicago powrócili z wypadu do Europy członkowie polskiej Bieg-Am Group USA – Agnieszka Borynik i Sylwester Oskar Sypel. Celem ich wyjazdu była Olimpiada w Paryżu, podczas której Agnieszka wzięła udział w olimpijskim maratonie. Bardzo się ucieszyła możliwością uczestniczenia w tym historycznym wydarzeniu (po raz pierwszy w historii Igrzysk organizatorzy dopuścili do maratonu amatorów).
Przed powrotem do Chicago, z Paryża oboje udali się do Polski, gdzie w Tatrach uczestniczyli w „Golden Trail Series Sky Marathon” w Zakopanem.
Ten „Dziennik Agnieszki” zacznijmy od wrażeń z Paryża,
Paryskie wspomnienia
Już po raz drugi pojawiłam się w Paryżu. Piękne, zabytkowe miasto. Staroświecka , artystyczna bohema połączona z wielokulturowością i naleciałością nowoczesności i technologii…Razem z moim partnerem, Sylwestrem Oskarem, w wolnym czasie zwiedzaliśmy miasto, jednak tym razem moja uwaga dotyczyła na samego maratoniu. „Maraton Pour Tous”( czyli Maraton dla wszystkich) to maraton dla amatorów, który odbył się po raz pierwszy w historii Igrzysk Olimpijskich. Byłam bardzo podekscytowana tym wydarzeniem, a razem ze mną pozostałych 40 tys uczestników (20 tys :maraton; 20 tys:10K). Wszędzie na ulicach było widać rozentuzjazmowany tłum w barwach całego świata. W sobotę rano udało nam się dostać na teren, gdzie znajdował się olbrzymi ( największy dla widowni w Paryżu) telebim, na którym przekazano olimpijski finał siatkówki Polska- Francja. Cóż za emocje! Tysiące nas, kibiców, dopingowało głośnio swoje drużyny. Były krzyki, śpiewy, sztuczne ognie i fanfary. Wspaniałe przeżycie pozostanie na długo w pamieci. Szkoda, że nasi przegrali, no ale sport i rywalizacja na tym polega, że jedni przegrywają, by inni mogli wygrać.
Jeszcze tego samego dnia, późnym popołudniem wybraliśmy się na Expo Maratonu by odebrać nasze numerki startowe. Samo expo było skromnym wydarzeniem, żadnych większych atrakcji, wendorów czy poczęstunku, jak to bywa na innych imprezach przedmaratonowych.
Marathon Pour Tous zaplanowany był na godz 9 wieczorem w sobotę `10 sierpnia – Inaczej niż większość królewskich dystansów w świecie, które zwykle odbywają się z samego rana. Przygotowując się do tego wydarzenia byłam bardzo podekscytowana, ale też i nerwowa. Tylko ci, co zmierzyli się z tym dystansem, wiedza o czym mówię. Do tego jeszcze, zmierzając już na linię startu, „zakleszczyłam” się w drzwiach metra i o mały włos nie straciłabym nogi… Adrenalina robiła już swoje i na całe szczęcie nie czułam bólu uścisku….
Sam bieg był dla mnie niesamowitym wydarzeniem. Mimo zmiany strefy czasowej, całodziennego zwiedzania miasta i upału jak i również późnego startu, jestem bardzo zadowolona z wyniku. Przemierzaliśmy zakamarki i zabytki nocnego Paryża przy akompaniamencie rozszalałych kibiców! Oni dodawali mi skrzydeł, szczególnie na dwóch ostatnich kilometrach. Przypomnieli mi naszych, cudownych chicagowskich kibiców! Cos niesamowitego! Ja miałam wrażenie, że 20 tys zdeterminowanych biegaczek i biegaczy „frunie” naprzód ku Wolnosci (taka jest zawsze moja ogólna Intencja w maratonie). Skończyłam bieg ok 1 w nocy w czasie 3:50:12, po czym wręczono mi medal. Mój partner, który biegł dystans 10K, czekał już na mnie na mecie. Razem, szczęśliwi i naładowani endorfinami ruszyliśmy naprzód, by posilić się przepysznym jedzeniem przygotowanym przez organizatorów… Merci Paris❤️
Uwaga – cz.II Dziennika Agnieszki….niebawem na tej atronie=