Co piszczy w trawie

Za nami faza grupowe piłkarskich MŚ, największej sportowej imprezy na świecie w tym roku. Nic więc dziwnego, że ten przegląd prasy w całości poświęcam Mundialowi. Poniżej fragmenty kilku artykułów z Gazety Wyborczej.
Zaczynam od materiału poświęconego wzrostowi zainteresowania europejskim futbolem w Ameryce, a zatytułowanego

Piłka nożna podbiła USA. Na mundial czy na zawsze?

Rekordowe wskaźniki oglądalności, puby wypełniające się o 7 rano, wyprzedane koszulki reprezentacji USA. Amerykanie pokochali piłkę nożną na zawsze czy tylko na czas trwania mistrzostw świata?
W sobotę USA zagrają z Ghaną o miejsce w ćwierćfinale. Do 1/8 finału awansowali rzutem na taśmę, bo po golu strzelonym w 91. minucie przez Landona Donovana, ale zwycięstwo 1-0 z Algierią dało im od razu pierwsze miejsce w grupie C.

To pierwszy przypadek zwycięstwa USA w czterozespołowej grupie na mundialu. Amerykanom udało się to w pierwszych mistrzostwach świata w 1930 roku, ale wtedy rywalizowano w trzyzespołowym zestawie.

USA, kraj, w którym sporty narodowe to futbol amerykański, baseball i koszykówka, oszalały na punkcie piłki nożnej. Europejska odmiana futbolu przez lata była uznawana przez Amerykanów za niezrozumiałą i nudną, teraz przyciąga ludzi przed telewizory i komputery, a także do pubów i sklepów. Czy piłka nożna na stałe znajdzie się w gronie najbardziej popularnych sportów Ameryki?

“USA! USA” – skandowanie o 6 rano

Biorąc pod uwagę drugą połowę czerwca – już nim jest. Średnia oglądalność meczów grupowych wyniosła w USA 11,1 mln (17,1 mln z Anglią, 7,5 mln ze Słowenią i 8,6 mln z Algierią). W porównaniu do poprzedniego mundialu w Niemczech (średnia 6,6 mln) to wzrost o aż 68 proc.!

Amerykanie oglądają MŚ także w internecie – spotkanie z Algierią na Espn.com śledziło 1,1 mln osób. To największa widownia wydarzenia sportowego w internecie – mecz USA – Algieria pobił nawet ostatni, szalenie emocjonujący finał kultowych rozgrywek koszykarskiej ligi uniwersyteckiej.

Piłkę nożną oglądają prezydenci – dzień po zwycięstwie z Algierią Barack Obama wykonał telefon z gratulacjami dla całego zespołu, a Bill Clinton oglądał to spotkanie z trybun i ponownie zasiądzie w loży honorowej podczas meczu z Ghaną.

Do śledzenia mundialowych spotkań zachęcają puby i bary na ulicach największych miast USA i choć spotkania grupowe odbywały się o 7.30, 10 i 13.30 czasu wschodnioamerykańskiego (na zachodzie USA o trzy godziny wcześniej), to chętni do śledzenia transmisji znajdowali się bez problemu.

Jeff Gawryk, menedżer pubu “Fado” w Seattle mówił “USA Today”, że przed meczem z Algierią jego lokal był pełny już o 6.15, a kibice skandowali “USA! USA!”. – To był bardzo, ale to bardzo dochodowy mecz – stwierdził Gawryk.

Mecz z Algierią ważniejszy od Afganistanu

Po meczu ze Słowenią, niesłusznie nieuznany gol, który mógł przesądzić o zwycięstwie USA, był przedmiotem skeczu z popularnym satyrycznym programie “Daily Show”. Po zwycięstwie z Algierią zdjęcie szczęśliwego Donovana opublikowały na pierwszych stronach największe amerykańskie dzienniki.

Relacja z meczu była najchętniej czytaną na stronie internetowej “USA Today” – miała większą klikalność niż artykuły dotyczące konfliktu Obamy z generałem Stanley’em McChrystalem, który udzielił kontrowersyjnego wywiadu m.in. na temat obecności amerykańskich wojsk w Afganistanie. McChrystal oczerniał w nim wysokich amerykańskich urzędników i w konsekwencji został zdymisjonowany.

Tuż po zwycięskim golu Donovana liczba wpisów na Twitterze związanych z mundialem pochodzących z terytorium USA z 5 tys. błyskawicznie wzrosła do 45 tys.

– Ten gol będzie prawdopodobnie postrzegany jako najważniejszy w historii amerykańskiej piłki – przewiduje Glenn Davis, były piłkarz, a obecnie komentator ESPN.

– To, co zrobił Donovan, wyniosło go na inny, wyższy poziom. To idealny człowiek to reprezentowania tego sportu – dodaje Davis.

Popularność nakręca ESPN?

Udane występy piłkarzy USA w RPA sprawiły, że szybko wzrosła sprzedaż pamiątek związanych z mundialem. W pierwszym tygodniu mistrzostw świata, do 20 czerwca, łączna wartość sprzedaży koszulek, czapek, piłek i innych piłkarskich akcesoriów wyniosła w USA 7 mln dolarów. To trzykrotnie więcej niż tydzień wcześniej, choć wciąż o nieco ponad połowę mniej niż zapłacono w tym samym okresie za gadżety finalistów NBA Los Angeles Lakers i Boston Celtics.

/…/ W tym roku łączna wartość mundialowych gadżetów sprzedanych w USA to 35 mln dol. NFL, liga futbolu amerykańskiego, zarobiła jednak w 2009 roku aż 2,5 mld. dol. I m.in. dlatego Matt Powell, analityk The SportsOneSource Group, mówi: – Nie spodziewam się, że piłka nożna zbliży się do sportów amerykańskich. Niezależnie od tego, co się wydarzy na mundialu.

Sceptycy twierdzą, że zainteresowanie mistrzostwami sztucznie nakręciła ESPN mająca prawa do transmisji meczów z RPA. Potentat medialny wpompował mnóstwo pieniędzy w reklamę mistrzostw, plakaty z zapowiedziami spotkań można znaleźć np. w metrze. \/…/
***’
Także za Gazeta Wybroczą fragmenty kolejnego artykułu zatytułowanego

Najlepsze momenty fazy grupowej mundialu

Jeśli chodzi o poziom futbolu, mundial w RPA póki co rozczarowuje – pisze Michał Pol, specjalny wysłannik Sport.pl do RPA. – Żaden mecz nie powalił na kolana, nawet nie zbliżając się poziomem do wielkich hitów: na Euro 2000 (Anglia – Portugalia), 2004 (Holandia – Czechy) czy 2008 (Holandia – Francja czy Holandia – Włochy).
Czy to z powodu szczególnych warunków klimatycznych (w Południowej Afryce panuje zima), czy gry na dużej wysokości na jakiej jeszcze mistrzostw świata nie rozgrywano, czy piłki Jabulani, która nie leży ani bramkarzom ani strzelcom? Czy też wreszcie przez piekielne wuwuzele, które dekoncentrują piłkarzy i nie pozwalają im się komunikować.

Najlepszy mecz: Włochy – Słowacja 2-3

Najwięcej sportowych emocji przeżyłem na Ellis Park w meczu, w którym Słowacja odesłała do domu mistrzów świata. A tak naprawdę to ta niesamowita druga połowa, w której Włosi podjęli pościg, rzucając wszystko na jedną kartę. Ich dramatyczny gol kontaktowy, po chwili bramka dająca wyrównanie 2-2, ale nieuznana. Słowacy grający jak Włosi, brutalnie, prowokująco (Marek Hamsik wyprowadzający z równowagi Andreę Pirlo). Bójka Janka Muchy zaplątanego w siatkę z dwoma Włochami o piłkę (zdaje się, że jednego z nich nawet trzasnął w zęby). Pytanie nie “czy Włosi odrobią straty i znów psim swędem zapewnią sobie awans”, ale “kiedy”. I wreszcie przesądzający o wszystkim gol Kamila Koupanka, rezerwowego, który trafił o siatki pierwszy raz dotykając piłki. Jak w bajce! I na koniec łzy powalonych na kolana mistrzów – kapitana i najlepszego piłkarza mundialu w 2006 roku Fabio Cannavaro czy Antonio di Natale. Tego meczu na pewno nigdy nie zapomnę.

Największe rozczarowanie: Brazylia – Portugalia 0-0

Spotkanie, które przed mundialem zapowiadało się na największy hit pierwszej rundy, okazało się kitem, wybuczanym po ostatnim gwizdku przez kibiców. Cristiano Ronaldo, choć został wybrany na Najlepszego Piłkarza Meczu, nie zagrał w połowie tak dobrze jak w którymkolwiek z meczów Ligi Mistrzów. A “Canarinhos”? Grali brzydko, bez finezji, zachowawczo, o satysfakcjonujący remis niczym NRD-owska drużyna sprzed lat.

Najpiękniejszy gol: Luis Fabiano w meczu z Wybrzeżem Kości Słoniowej

Ten na 1-0, z prawej strony pola karnego tuż pod poprzeczkę, o którym sam “O Fabuloso” powiedział, że to jego najpiękniejsza bramka w reprezentacyjnej karierze. Brazylia trenera Carlosa Dungi nie gra pięknego, wyrafinowanego futbolu, ale bramka Fabiano taka była.

Najbardziej haniebny gol: Luis Fabiano w meczu z Wybrzeżem Kości Słoniowej

Tym większa szkoda, że po chwili postanowił “przykryć” tę cudowną bramkę golem, zdobytym przy pomocy obu rąk. A raczej dwukrotnemu zagraniu ręką w tej samej akcji. Przecież Brazylia prowadziła i kontrolowała mecz, od tego gola nie zależały mundialowe losy Canarinhos. Mógł się przyznać, byłby to wspaniały sportowy gest, godny prawdziwie wielkiego mistrza. Niestety. Na konferencji prasowej nie chciał się przyznać. Zapytany o ręce, odparł, żeby nie zawracać mu głowy, bo chce się cieszyć z najpiękniejszej bramki w karierze. To już nawet Thierry Henry miał odwagę przyznać się do zagrania ręką z Irlandią…

Największe objawienie trenerskie: Marcelo Bielsa

Po pierwszej kolejce myślałem, że będę wychwalał w tym punkcie geniusz taktyczny trenera Szwajcarii Ottmara Hitzfelda, który prowadził swą przeciętną drużynę do najbardziej sensacyjnego zwycięstwa pierwszej rundy – z Hiszpanią. Ale Szwajcarzy w następnych dwóch meczach zawiedli przegrywając z Chile i nie potrafiąc pokonać Hondurasu. Ale nawet gdyby to ostatnie im się udało, do drugiej rundy awansowaliby Chilijczycy dzięki geniuszowi Marcelo Bielsy. Argentyńczyk (argentyńscy dziennikarze mówili mi nawet z przekąsem, że najlepszy argentyński trener na tym mundialu siedzi na ławce nie Albicelestes, ale właśnie Chile), dla którego nie jest to pierwszy mundial zaimponował mi w meczu z Hiszpanią. W jednej akcji jego zespół stracił gola na 0:2 i filar defensywy (czerwona kartka dla Estrady, a dwóch pozostałych obrońców miało już żółte kartki!). Każdemu innemu szkoleniowcowi w tym momencie świat zawalił by się na głowę. Jak grać w “dziesiątkę” przeciwko mistrzom Europy? Murować, murować! Parkować autobus w polu karnym, żeby nie było totalnej kompromitacji, 0:4, albo 0:6! Ale to nie filozofia Bielsy. On nakazał frontalny atak. Chile potrzebowało bramki, żeby zapewnić sobie awans nawet przypadku wygranej Szwajcarii. I tę bramkę zdobyło.

***

Na koniec kilka uwag z tego samego pisma na temat hitu drugiej  rundy. Material zatytułowano

Niemcy – Anglia: Nie uwolnią się od podtekstów

W niedzielę w szlagierowo zapowiadającym się spotkaniu 1/8 finału piłkarskich mistrzostw świata w Bloemfontein zmierzą się reprezentacje Niemiec i Anglii. Dla kibiców w obu krajach będzie to coś więcej niż tylko zwykły mecz.
Obie drużyny w trakcie mundialu staną naprzeciw siebie po raz piąty. Żadne wcześniejsze spotkanie nie zostało rozstrzygnięte w regulaminowym czasie gry.

W finale mistrzostw świata w 1966 roku Anglia wygrała po dogrywce 4-2. Cztery lata później również po dogrywce tyle, że w ćwierćfinale wygrali Niemcy 3-2. W 1982 roku w fazie grupowej padł bezbramkowy remis, a w półfinale włoskiego mundialu w 1990 roku Niemcy triumfowali po rzutach karnych.

Nic dziwnego, że na zakończenie piątkowego treningu selekcjoner reprezentacji Anglii Fabio Capello zarządził wykonywanie “jedenastek”. “Synowie Albionu” nie mają szczęścia do meczów, o których wyniku decydowały rzuty karne. Z ostatniego mundialu i Euro 2004 w ten sposób eliminowali ich Portugalczycy.

Podtekstów w meczach Niemiec i Anglii, które rywalizowały także ze sobą na arenach politycznej i militarnej, nigdy nie brakowało. Joachim Loew jest przekonany, że teraz liczy się tylko piłka nożna.

– Najwyższa pora by przestać myśleć o naszych państwach w kontekście drugiej wojny światowej. Jest rok 2010 i wszyscy należymy do Unii Europejskiej – powiedział selekcjoner reprezentacji Niemiec.

Nawiązania do poprzednich wielkich, bezpośrednich spotkań nie robią wrażenia także na samych piłkarzach. – Tamte mecze nie mają znaczenia. Wielu z nas nie było nawet wtedy na świecie – stwierdził kapitan trzykrotnych mistrzów świata Philipp Lahm.

– Dla nas to po prostu kolejny mecz w drodze do finału – przyznał angielski bramkarz David James. /…/

Wybrał – Wiesław Książek