Co piszczy w trawie

Ciekawe rzeczy dzieją się w świecie boksu. Nas oczywiście intereuje najbadziej przebieg dalszej kariery w najcięższej wadze Tomasza Adamka, który  zajmuje już 10. miejsce w najnowszym rankingu WBA w wadze ciężkiej.
W swojej kolejnej walce w drodze po wymarzone mistrzostwo świata wszechwag wciąż aktualny czempion magazynu “The Ring” kategorii junior ciężkiej Tomasz Adamek skrzyżuje rękawice z amerykańskim olimpijczykiem z Aten Jasonem “Big Six” Estradą.  Nie będzie to łatwy pojedynek, o czym pisze Gazeta Wyborcza w krótkim materiale  zatytułowanym  …

Jason Estrada: Adamek pożałuje
/…/  Pięściarz z USA, którego pseudonim na ringu to “Bix Six” nie kryje swojego zadowolenia z faktu, że udało się doprowadzić do pomyślnej finalizacji rozmów na temat jego starcia z “Góralem”, i zapowiada, że 6 lutego na ringu w Prudential Center w Newark Polaka czekała będzie trudna przepraw
 – Ten pojedynek to dla mnie wielka szansa. Chciałbym podziękować wszystkim, którzy przyczynili się do organizacji tej walki. Gwarantuję, że 6 lutego stworzymy wspaniałe widowisko – mówi Estrada. – Adamkowi również dziękuję. To wielki pięściarz, ale najprawdopodobniej pożałuje, że zgodził się na tę walkę. Jestem większy, silniejszy i szybszy. Spodziewam się, że wygram ten pojedynek.
29-letni Jason Estrada jako zawodowiec wchodził między liny 18 razy, ponosząc tylko dwie porażki. Po raz pierwszy przegrał w 2006 roku “dwa do remisu” ze swoim rodakiem Travisem Walkerem, którego wcześniej przy trzech różnych okazjach pokonywał w czasach kariery amatorskiej. Drugim, i jak do tej pory ostatnim, pogromcą Amerykanina okazał się w kwietniu tego roku mający w dorobku złote medale mistrzostw Europy, świata i Igrzysk Olimpijskich aktualny pretendent do mistrzowskiego pasa organizacji IBF Alexander Powietko. /…/.
***’

/…/ Wszystko wskazuje na to, że będzie to największy hit w historii sprzedaży pay-per-view. W 2007 roku wpływy ze starcia Mayweathera jr. z Oscarem de la Hoyą przyniosło około 120 mln dolarów. Ten rekord może paść 13 marca przyszłego roku, kiedy w ciągle niesprecyzowanym miejscu spotkają się Mayweather i Pacquiao.
Niepokonany Mayweather (40 zwycięstw, 25 KO) uważany był za najlepszego pięściarza bez podziału na kategorie wagowe – zdobywał pasy w sześciu wagach. W czasie jego prawie dwuletniej nieobecności w ringu (od grudnia 2007 do września 2009 r.), tytuł najlepszego pięściarza przyznano Pacquiao, błyskawicznie zdobywającemu rozgłos i kolejne tytuły.  Bokserzy zgodzili się na równy podział puli liczącej 50 mln dolarów (początkowo obaj żądali po 60 proc.). Ich zarobki nie kończą się jednak na tej gwarantowanej kwocie, bo przypadnie im jeszcze część ze sprzedaży transmisji w telewizji. Szacuje się, że przychody z tego tytułu sięgną w sumie aż 150 mln dolarów, czyli najwyższej kwoty w historii boksu.
Do uzgodnienia kontraktu pozostaje jeszcze kilka szczegółów. Freddie Roach, trener “Pac-Mana”, powiedział, że Mayweather chce by pojedynek odbył się w limicie 154 funtów, czyli wadze junior średniej. Oznacza to, że rękawice musiałyby być 10-uncjowe, a to znacznie zmniejsza szansę któregokolwiek z bokserów na znokautowanie rywala.
***;
Za dwa miesiące  zimowe Igrzyska Olimpijskie. Ostatnie rezultaty skoczków (nie tylko Adama Małysza) rozbudziły nadzieje na medale w tej konkurtencji. Jak będzi w Vancouver? Zastanawia się nad tym dzienkarz Gazety Wyborczej – Robet Błoński w materiaale zatytuł owanym

 Adam Małysz: Początek lepszy niż zwykle
Mimo że punkty zdobył tylko w dwóch z trzech konkursów, Adam Małysz nie miał tak dobrego początku sezonu od 2005 r. O to, że na koniec, czyli podczas olimpiady w Vancouver, może mu zabraknąć formy, nie ma się co martwić. Od wielu lat, kiedy innych dopada lutowo-marcowe znużenie i zmęczenie skokami, Małysz fruwa wtedy, aż miło.
 Orzeł z Wisły był trzeci i ósmy w Lillehammer. W Kuusamo przez błąd sędziów, którzy kazali mu skakać w bardzo niekorzystnych warunkach, nie zakwalifikował się do konkursu i nie zdobył punktów PŚ. Straty odrobił już w pierwszym konkursie w Norwegii i od soboty nie musi startować w kwalifikacjach. Ma 92 punkty, tyle co Michael Uhrmann, i jest z Niemcem ex aequo dziesiąty w klasyfikacji generalnej.
Bardzo podobny start Małysz miał w olimpijskim sezonie 2005/06 – po trzech konkursach miał 96 punktów, ale później forma nie poszła w górę i w efekcie na igrzyskach w Turynie – zamiast walki o medal – była klapa i wielkie rozgoryczenie Małysza, który rozważał nawet zakończenie kariery.
 Jeśli nie liczyć sezonu 2005/06, zapomnieć o dwóch drugich miejscach w loteryjnych konkursach w Kuusamo (2003/04, później Małysz był na podium tylko w Zakopanem, w pozostałych startach nie był wyżej niż na dziewiątym miejscu, a sezon zakończył upadkiem w Salt Lake City, 12. lokatą w PŚ i rozstaniem z ówczesnym trenerem Apoloniuszem Tajnerem), to ma za sobą najlepszy początek zimy od sezonu 2002/03. Wówczas w pierwszych sześciu konkursach nie był niżej niż na szóstym miejscu, a później zdobył Puchar Świata i dwa tytuły mistrza świata w Predazzo.
Do obecnego sezonu – od początku do końca – Adama znowu przygotowywał fiński trener Hannu Lepistö. Wcześniej obaj współpracowali w 2006 r. Wówczas Małysz rozpoczął zimę mniej więcej na takim samym poziomie. Również nie zdobył punktów w pierwszym starcie w Kuusamo (nie wszedł do drugiej serii). Później miał pecha. Kręcił się wokół ścisłej czołówki, zdarzyły się trzy trzecie lokaty, ale na upragnione zwycięstwo czekał aż do końca stycznia, kiedy wygrał w Oberstdorfie.
Końcówkę tamtego sezonu miał piorunującą. Z 13 ostatnich konkursów PŚ wygrał aż dziewięć! Odrobił wynoszącą w pewnym momencie ponad 300 punktów stratę do lidera klasyfikacji generalnej PŚ i wywalczył czwartą w karierze Kryształową Kulę. Do tego w lutowych MŚ zajął czwarte miejsce na dużej skoczni, by parę dni później znokautować rywali w walce o złoto na skoczni normalnej w Sapporo.
W skokach nic nie dzieje się dwa razy, analogie często się nie sprawdzają. Trudno jednak nie zauważyć podobieństwa między tym, jak zaczął się sezon 2006/07 i obecny. Ale teraz już od początku forma Małysza jest równa. Najsłabszy skok jest zwykle ten pierwszy, treningowy. Później, jak tylko nie wieje w plecy, Polak jest w ścisłej czołówce. O to, że na koniec, czyli podczas olimpiady w Vancouver, może mu zabraknąć formy, nie ma się co martwić. Od wielu lat, kiedy innych dopada lutowo-marcowe znużenie i zmęczenie skokami, Małysz fruwa wtedy, aż miło.

W sezonie olimpijskim, w którym śni o złocie w Vancouver, motywacji mu nie zabraknie. W poprzednich moc była przy nim do końca, szwankowała technika. Teraz, jak sam mówi, “technicznie jest o niebo lepiej, niż było”.

 Adam Małysz przeleciał na nartach 70 km w Pucharze Świata
 Okazało się, że po konkursach Lillehammer Adam Małysz przekroczył barierę 70 kilometrów przelecianych w konkursach PŚ na nartach – pisze na blogu dziennikarz “Gazety Wyborczej” i Sport.pl Robert Błoński.
Adam Małysz debiutował w PŚ czwartego stycznia 1995, w Turnieju Czterech Skoczni na skoczni Bergisel w Innsbrucku. Adam startował w 305 konkursach. Po zsumowaniu wszystkich długości jego skoków, odległość wynosi 70 kilometrów i 19,5 m. To tyle, co z jego rodzinnej Wisły do Katowic albo z Warszawy do Skierniewic. Średnia odległość jednego skoku Małysza w każdym konkursie to prawie 115 m – pisze na blogu dziennikarz.

Gdyby założyć, że skoczkowie startujący w PŚ lecą ze średnią prędkością 90 km/h (na skoczniach normalnych prędkość jest mniejsza, na mamucich przekracza 100 km/h na progu) to Adam unosił się w powietrzu około 46 minut. 70 km w 46 minut? Samochodem na pewno nie byłoby szybciej – pisze na blogu Błoński. 

 Wybrał – W. Ksiażek